poniedziałek, 19 listopada 2012

Tam dom Twój gdzie serce Twoje?

  Gdy zaczynałam studia w zeszłym roku, przeniosłam się z mojego rodzinnego miasteczka do Warszawy. Byłam podekscytowana i czekałam aż rozpocznie się moja przygoda ze studiami. Poznałam mnóstwo ludzi, lubię ( a nawet uwielbiam) swój kierunek. Ale nie o tym... 
   Zastanawialiście się kiedyś, jak to jest mieć dwa domy?? Większość studentów zapewne wie jak to jest... Nie ma już tylko "a u nas w Iksowie", wracasz do domu po dwóch tygodniach spędzonych w mieście akademickim i mówisz: " u nas w Warszawie to...". I gdy to sobie uświadamiasz  ogarnia Cię dziwne uczucie. Gdzie tak na prawdę jest mój dom? Nie cztery ściany, do których codziennie wracam, tylko miejsce gdzie czuje się dobrze. Jak już mówiłam lubię swoje studia i ludzi, których tu poznałam, jednak czegoś mi tu brakuje, coś mnie tu męczy. Dopiero gdy przyjeżdżam do rodzinnego miasta na kilka dni, wracam wypoczęta i zrelaksowana. Mimo wielu zalet życie w wielkim mieście jest męczące. 
Czy to tylko specyfika big city life? Czy może jednak tęsknota za krajem lat dziecinnych? "
„Kraj lat dziecinnych! On zawsze zostanie/Święty i czysty jak pierwsze kochanie”.- jak pisał wieszcz. Ale jak to się dzieje, że nieważne co by się działo ( miasto popada w ruinę, czy coś innego) my zawsze myślimy o nim z nostalgią i łezka w oku? To proste... Miejsce, w którym się wychowaliśmy kojarzy się nam z dzieciństwem, a te z kolei to najwspanialszy okres w naszym życiu. Czas kiedy problemem było to czy kupić malinową mambę czy może tę o smaku coli. Tak samo dzieje się z innymi rzeczami. Reklama coca-coli   i piosenka "Coraz bliżej święta...", oranżada wypita pod sklepem czy "Miś Uszatek" kojarzą nam się z dzieciństwem i dlatego wywołują w nas pozytywne uczucia, a ich brak smutek i nostalgię....
    Tak więc jedno zdanie na zakończenie: Tam dom Twój, gdzie dzieciństwo Twoje ;)